20101031 Atrakcje
Pierwszego wieczoru Jasmine i Allen zabierają nas „w miasto”. Najpierw próbujemy przepysznej kuchni nonya – mix kuchni chińskiej i malezyjskiej. Próbujemy wszystkiego, to znaczy: krewetek, kurczaka, ryby i wołowiny. Potrawy są ostre, przyprawione limonkami, trawą cytrynową, pastą tamaryndową i mlekiem kokosowym. To najpyszniejsze jedzenie, jakie trafiło nam się w trakcie całej podróży. Po posiłku czas na rozrywkę. Singapur ma wiele imprezowni, ale najpopularniejsze obecnie są bary i kluby w centrum miasta, nad rzeką. Miejscówka jest fajnie pomyślana – lokale umieszczone na kliku małych uliczkach, wszystko niby na powietrzu, ale pod dachem (deszcze niestraszne) i klimatyzowane. Każdy tam znajdzie miejsce dla siebie. Nam podobała się knajpa inspirowana szpitalem – wózki inwalidzkie zamiast krzeseł, drinki z kroplówek, kelnerzy poprzebierani za pielęgniarzy i lekarzy – pomysłowo i zabawnie.
Kolejny wieczór to Haloween – wybieramy się na przebieraną imprezę z dzieciakami. „Bal” odbywa się w Muzeum Cywilizacji Azji – tego dnia wstęp jest za darmo, podobnie słodycze dla dzieciaków, piwko dla rodziców i lody dla wszystkich 😉 Atrakcji co niemiara – można zwiedzać muzeum, zrobić sobie przebranie, odwiedzić tunel strachu, obejrzeć horrory lub przedstawienie magów. Impreza była naprawdę rewelacyjnie pomyślana i zorganizowana. Jedyny mankament – tłumy ludzi. No i Brendon się rozchorował – musieliśmy wrócić wcześniej do domu.
Następnego dnia urządzamy sobie rodzinną wyprawę na plażę na wyspie Santosa. Plaża to bardziej klub plażowy – wzdłuż wybrzeża ciągną się kurorty z barami, basenami i innymi rozrywkami. Wstęp jest za darmo, ale trzeba zamówić jedzenie za określoną kwotę, drogo. Mimo to warto – pływamy w morzu, basenie.. Mamy mnóstwo frajdy, gdy ktoś z obsługi dolewa płynu „bąbelkowego” do jacuzzi. Bardzo udany, zrelaksowany dzień.
Read MoreKolejny wieczór to Haloween – wybieramy się na przebieraną imprezę z dzieciakami. „Bal” odbywa się w Muzeum Cywilizacji Azji – tego dnia wstęp jest za darmo, podobnie słodycze dla dzieciaków, piwko dla rodziców i lody dla wszystkich 😉 Atrakcji co niemiara – można zwiedzać muzeum, zrobić sobie przebranie, odwiedzić tunel strachu, obejrzeć horrory lub przedstawienie magów. Impreza była naprawdę rewelacyjnie pomyślana i zorganizowana. Jedyny mankament – tłumy ludzi. No i Brendon się rozchorował – musieliśmy wrócić wcześniej do domu.
Następnego dnia urządzamy sobie rodzinną wyprawę na plażę na wyspie Santosa. Plaża to bardziej klub plażowy – wzdłuż wybrzeża ciągną się kurorty z barami, basenami i innymi rozrywkami. Wstęp jest za darmo, ale trzeba zamówić jedzenie za określoną kwotę, drogo. Mimo to warto – pływamy w morzu, basenie.. Mamy mnóstwo frajdy, gdy ktoś z obsługi dolewa płynu „bąbelkowego” do jacuzzi. Bardzo udany, zrelaksowany dzień.