20110319 Wino i Balony
Ha, wreszcie podróż w luksusie. A konkretniej w Toyocie Corolli (sprowadzona z Japonii, jak większość samochodów w NZ, leciwa, ale sprawna :). Wypożyczyliśmy, a co!
Rozpoczynamy wspólnym wypadem z Olą i Johnem na wino. Nie każdy wie o tym, że NZ może poszczycić się naprawdę dobrymi winami i wspaniałymi winnicami. Zrobiliśmy sobie rundkę po okolicznych winiarniach – można popróbować wina, zobaczyć jak się je robi, po podkradać winogrona (przepyszne i słodkie), pogadać z właścicielami i zjeść przepyszny lanczyk w ogródku (talerz organicznych, włoskich przysmaków, mniam!). Naprawdę miły dzień. Wieczorem, już bez Oli i Johna wybieramy się do Masterton na festiwal balonów. Raz do roku zjeżdżają się tu baloniarze z całego świata (no, właściwie to tylko z NZ, Australii i Stanów) i urządzają pokaz światła i balonów. Tego dnia, niestety był spory wiatr, więc balony nie poleciały zbyt wysoko (żeby doprecyzować – kosze nie oderwały się nawet od ziemi), ale kolorowe, podświetlone kule i tak robiły niesamowite wrażenie.
Read MoreRozpoczynamy wspólnym wypadem z Olą i Johnem na wino. Nie każdy wie o tym, że NZ może poszczycić się naprawdę dobrymi winami i wspaniałymi winnicami. Zrobiliśmy sobie rundkę po okolicznych winiarniach – można popróbować wina, zobaczyć jak się je robi, po podkradać winogrona (przepyszne i słodkie), pogadać z właścicielami i zjeść przepyszny lanczyk w ogródku (talerz organicznych, włoskich przysmaków, mniam!). Naprawdę miły dzień. Wieczorem, już bez Oli i Johna wybieramy się do Masterton na festiwal balonów. Raz do roku zjeżdżają się tu baloniarze z całego świata (no, właściwie to tylko z NZ, Australii i Stanów) i urządzają pokaz światła i balonów. Tego dnia, niestety był spory wiatr, więc balony nie poleciały zbyt wysoko (żeby doprecyzować – kosze nie oderwały się nawet od ziemi), ale kolorowe, podświetlone kule i tak robiły niesamowite wrażenie.