20110315 Abel Tasman
No i nareszcie kajaksy! Dla mnie to pierwszy raz w tej podróży, dla Kuby – trzeci, za to dla całej trójki – pierwszy raz kajaki morskie. Trochę miałam stracha, że fale, że trudno się steruje, że wiatr, wywrotki i ciężko machać wiosłem. Ale pogoda dopisała, słonko świeciło, wiatru prawie wcale, fale niewielkie (a szkoda…), a kajaki baaardzo stabilne. Wynajęliśmy sobie dwójkę i jedynkę, zapakowaliśmy wszystkie klamoty i wio na dwa dni wzdłuż brzegu i po okolicznych wyspach. Ja na początku miałam cykora i poważnie się wystraszyłam , jak zaczęło trochę mocniej wiać. Jak się okazało – niepotrzebnie.
Widoki były wspaniałe, plaże rajskie, uchatki nieśmiałe, ale widzieliśmy kilka, a jedna nawet z nami pływała. Spaliśmy na DOC-owskich kempingach i było fajnie. Dnia trzeciego porzuciliśmy kajaki i „zrobiliśmy” kawałek great walka „Abel Tasman” (całkiem fajny- busz i plaże, ale coastal track w Australii podobał nam się bardziej). Do rzeczywistości powróciliśmy tak zwaną „water taxi”, czyli małą motorówką. I ta przejażdżka to też była frajda. Jednym słowem pierwsze morskie kajaki zaliczone a eskapada udana
Read MoreWidoki były wspaniałe, plaże rajskie, uchatki nieśmiałe, ale widzieliśmy kilka, a jedna nawet z nami pływała. Spaliśmy na DOC-owskich kempingach i było fajnie. Dnia trzeciego porzuciliśmy kajaki i „zrobiliśmy” kawałek great walka „Abel Tasman” (całkiem fajny- busz i plaże, ale coastal track w Australii podobał nam się bardziej). Do rzeczywistości powróciliśmy tak zwaną „water taxi”, czyli małą motorówką. I ta przejażdżka to też była frajda. Jednym słowem pierwsze morskie kajaki zaliczone a eskapada udana