20110224 Otago Central Rail Trail
160 km z Middlemarch do Clyde. Linię kolejową zamieniono na szlak rowerowy. Podobało nam się, ale… umiarkowanie. Szlak jest, niestety, dość monotonny – wiedzie, co prawda, przez malownicze górki i doliny – ale w dolinach zbudowano nasypy i mosty, a w górach wycięto tunele, lub je „rozkrojono”. Pociąg przecież pod wielką górę nie podjedzie, za bardzo się rozpędzić z góry nie może no i na pewno nie da rady po serpentynach. Pedałuje się więc po płaskim, a w dodatku po wertepach.
Dłuuugie i „płaskie” podjazdy są wkurzające i męczące, a pseudozjazdy wcale nie sparwiają frajdy – po prostu na tej nawierzchni nie da rady się rozpędzić przy tak małym nachyleniu. W dodatku to Nowa Zelandia, a to oznacza, że pada prawie non stop. Musimy jednak przyznać, że przejazdy przez tunele i mosty były fajne, a krajobraz miejscami, może nie zjawiskowy, ale całkiem ładny. Poza tym fajnie było pojeździć sobie na rowerze i mieć chwilę, żeby ochłonąć po wrażeniach z Christchurch. Cieszyliśmy się jednak, że trasę zrobiliśmy, nie tak jak jest to zalecane, w cztery, ale w dwa dni.
Wypróbowaliśmy też nasz nowy namiot, nabyty w Christchurch tuż przed trzęsieniem ziemi. Stary, niestety, odmówił posłuszeństwa i przestał być wodoodporny. Nie radził sobie już nawet z poranną rosą (nie wspominając tego, że na Tasmanii wypaliliśmy w nim dziurę kuchenką i właziły robale 🙂 Nowy nabytek za to okazał się strzałem w dziesiątkę – jest przestronny (no może odrobinę za niski) i świetnie izoluje od deszczu.
P.S. Jeśli ktoś się stęsknił za naszym głosem – to mamy NZ komórkę +64220930437 (dzwońcie przez Skypa, czy cos podobnego), będzie nam bardzo milo. Numer telefonu też dodałem do zakładki „Kim jesteśmy?” żeby było łatwo znaleźć.
Read MoreDłuuugie i „płaskie” podjazdy są wkurzające i męczące, a pseudozjazdy wcale nie sparwiają frajdy – po prostu na tej nawierzchni nie da rady się rozpędzić przy tak małym nachyleniu. W dodatku to Nowa Zelandia, a to oznacza, że pada prawie non stop. Musimy jednak przyznać, że przejazdy przez tunele i mosty były fajne, a krajobraz miejscami, może nie zjawiskowy, ale całkiem ładny. Poza tym fajnie było pojeździć sobie na rowerze i mieć chwilę, żeby ochłonąć po wrażeniach z Christchurch. Cieszyliśmy się jednak, że trasę zrobiliśmy, nie tak jak jest to zalecane, w cztery, ale w dwa dni.
Wypróbowaliśmy też nasz nowy namiot, nabyty w Christchurch tuż przed trzęsieniem ziemi. Stary, niestety, odmówił posłuszeństwa i przestał być wodoodporny. Nie radził sobie już nawet z poranną rosą (nie wspominając tego, że na Tasmanii wypaliliśmy w nim dziurę kuchenką i właziły robale 🙂 Nowy nabytek za to okazał się strzałem w dziesiątkę – jest przestronny (no może odrobinę za niski) i świetnie izoluje od deszczu.
P.S. Jeśli ktoś się stęsknił za naszym głosem – to mamy NZ komórkę +64220930437 (dzwońcie przez Skypa, czy cos podobnego), będzie nam bardzo milo. Numer telefonu też dodałem do zakładki „Kim jesteśmy?” żeby było łatwo znaleźć.