20100930 do Katmandu
Następnego ranka sprawnie przekraczamy granicę (wizę nepalską załatwiamy bez problemu). Już po nepalskiej stronie jemy śniadanko w lokalnej knajpie – wreszcie pyszne, ostre jedzenie (jemy dal, czyli ryż z gotowanymi warzywami i curry – dowolna ilość dokładek). Nepal pozytywnie nas zaskakuje – przemili ludzie, uśmiechnięci i życzliwi, smaczne jedzenie i TANIO! Szybko znajdujemy transport do Katmandu – lokalny, zabytkowy autobus marki Tata na olbrzymich kołach – inne maszyny nie są w stanie pokonać tutejszych dróg. W środku panuje tłok i zaduch, śmierdzi po prostu. Dlatego też chętnie dołączamy do lokalsów podróżujących na dachu – całkiem wygodnie, świeże powietrze i cudowne widoki. Droga oczywiście wiedzie po górach, po stromym zboczu, w dole pędzi wściekle rwąca rzeka. Droga (szumnie zwana highway- jedna z głównych dróg w Nepalu) miejscami ma nawet asfalt. Pozostałe fragmenty to zbiór dziur, wyrw i kamoli. Niektóre miejąca są tak wąskie, że może przejechać tylko jeden pojazd – tam ruch jest wahadłowy i tworzą się kilometrowe korki. 150 km pokonujemy w 6 godzin. Mamy niezłą zabawę na dachu.
Read More