20090110 Droga do Todry
Podróż pociÄ
giem na trasie Casablanca-Marrakesz minÄÅa szybko i spokojnie. MarokaÅskie pociÄ
gi sÄ
punktualne, schludne i bezpieczne. Jeździ nimi sporo ludzi, wiec czasem trzeba postaÄ na korytarzu (czego i my doÅwiadczyliÅmy). Podróż jest przyjemna i niedroga (ceny biletów wynoszÄ
mniej wiÄcej 50% stawki, która pÅaci siÄ w Polsce za podobny odcinek). Trzeba tylko upewniÄ siÄ, że do danej miejscowoÅci na pewno prowadza tory kolejowe â sieÄ kolejowa jest rozwiniÄta w póÅnocnozachodniej czÄÅci kraju. W pozostaÅych regionach jeżdżÄ
âkolejoweâ autobusy i nie zawsze jest jasno okreÅlone, że nie bÄdziemy podróżowaÄ po szynach, zwÅaszcza jeÅli trasÄ planujemy na podstawie mapek zamieszczanych w internecie.
W Marrakeszu zwiedziliÅmy tym razem wyÅÄ cznie plac przed dworcem kolejowym (dworzec okazaÅy, czysty, schludny, można nawet nazwaÄ go Åadnym). ZależaÅo nam na tym, żeby jak najszybciej przedostaÄ siÄ do Todry (jakieÅ czterysta kilometrów, trasa biegnie przez Atlas). ByÅo już późne popoÅudnie, wiec nie trÄ ciliÅmy czasu na sprawdzanie innych możliwoÅci (dworzec autobusowy jest doÅÄ daleko od kolejowego) tylko czym prÄdzej wytargowaliÅmy sobie przejazd Grande Taxi na miejsce. Za tysiÄ c dirhemów kierowca zgodziÅ siÄ nas zawieÅºÄ do samego kanionu (zwykle trasÄ pokonuje siÄ w trzech odcinkach: Marrakesz-Quarzazate, Quarzazate-Tinerhir, Tinerhir-Todra). Pewnie trochÄ przepÅaciliÅmy, ale zyskaliÅmy za to cenny czas.
Sama podróż byÅa emocjonujÄ ca: pogoda w górach okazaÅa siÄ kapryÅna: mróz i obfite opady Åniegu. Warunki atmosferyczne do pary z oblodzonymi serpentynami i Åysymi oponami naszego âMercaâ dostarczyÅy niezapomnianych wrażeÅ â nasz kierowca na przemian klÄ Å i siÄ modliÅ. WidaÄ byÅo, że nie ma doÅwiadczenia w jeździe w zimowych warunkach. Przelecz href=â http://www.morocco-holidays-guide.co.uk/high-atlas/tizi-n-tichka.htmlâ>Tizi-n-Tichka okazaÅa siÄ przejezdna⦠ale nie dla wszystkich pojazdów â tiry i co lżejsze osobówki z Åysymi oponami ÅlizgaÅy siÄ bezradnie na lodzie i Åniegu. Droga wÄ ska, wiec nie bardzo miaÅy jak zawróciÄ â kierowcy podsypywali żwir, kombinowali, ale obawiam siÄ, że wielu z nich musiaÅo zostaÄ na górze co najmniej do rana. Nasza taksówka tez nie bardzo sobie radziÅa, ale chÅopaki zakasali rÄkawy, wysiedli i pchnÄli nasz wehikuÅ. Auto jak ruszyÅo tak pojechaÅo. Kierowca nie bardzo mógÅ siÄ zatrzymaÄ, bo wtedy na pewno byÅmy ponownie nie ruszyli, wiec chÅopcy biegli za samochodem przez okoÅo kilometr, bez kurtek, na mrozie i Åniegu. Potem zÅapaliÅmy jeszcze gumÄ (na szczÄÅcie kierowca miÄ Å zapasowa oponÄ) zatrzymaliÅmy siÄ na herbatkÄ i do celu dotarliÅmy z kilkugodzinnym opóźnieniem, po póÅnocy.
Nie miÄliÅmy zaklepanej żadnej miejscówki na noc, wiec postanowiliÅmy zanocowaÄ w jednym z hoteli opisanych w Lonely Planet. Åatwo powiedzieÄ⦠WjechaliÅmy do kanionu a tam ciemno i żadnych hoteli nie widaÄ. DookoÅa skaÅy, przed nami tylko wÄ ska droga a obok niej strumieÅ. Na szczÄÅcie udaÅo nam siÄ zauważyÄ w mroku szyld (a wÅaÅciwie tabliczkÄ przymocowana do skaÅy) i okazaÅo siÄ, że hotel znajduje siÄ po drugiej stronie strumienia. Maja z Sibim przeprawili siÄ przez rzeczkÄ i bez problemu zaÅatwili nocleg. OkazaÅo siÄ, że trafiliÅmy na najlepszy (i najdroższy) hotel w okolicy. Gdy tylko obsÅuga zorientowaÅa siÄ, że przybyliÅmy zapalono wszystkie ÅwiatÅa ÅÄ cznie z neonami obwieszczajÄ cymi, że oto znajdujemy siÄ w hotelu Yasmina. Pokoje byÅy Åadne i czyste, w każdym Åazienka i w każdym zimno jak w psiarni. MarokaÅskie budynki nie sÄ przystosowane do zimowych warunków. Domy (i hotele) sÄ budowane tak, żeby latem chÅodziÅy a zima⦠tez chÅodziÅy. Yasmina w tej roli spisywaÅa siÄ idealnie â wciÅniÄta miedzy skaÅy w taki sposób, że sÅoÅce nigdy nie zagÅada do pokoi. Okna Åadniutkie, drewniane, ozdobne, ażurowe i baaardzo przewiewne. Pokoje, a jakże, wyposażone w farelki, które w nocy nie grzejÄ , bo gospodarze wyÅÄ czajÄ prÄ d. Nie to żebyÅmy byli mazgajami (w koÅcu spaÅo siÄ już tam i ówdzie, wÅÄ czajÄ c to lodowiec), no ale po Afryce spodziewaliÅmy siÄ wyższych temperaturâ¦
Droga noca do TodryZmiana kol�a
Dygresja: przejażdżka grande taxi to dla niejednego ekstremalne przeżycie â 6 (w porywach do 7) pasażerów + kierowca w zdezelowanym, kilkudziesiÄcioletnim mercedesie typu âbeczkaâ. Niektóre wehikuÅy sÄ zadziwiajÄ co âztuningowaneâ â maja domontowane mini-kanapy z przodu (na przednim siedzeniu obok kierowcy siedzÄ zwykle dwie osoby) lub sÄ wewnÄ trz fantazyjnie wyklejone plastikowÄ tapetÄ (czy też papierem do pakowania prezentów) â w moim rankingu zwyciÄżyÅ rzucik w lamparta. Taki sprzÄt, trzeszczy, stuka, skrzypi, dymi no i czasem potrzebuje âturbodoÅadowaniaâ w postaci pchajÄ cych pasażerów. Mimo to można siÄ nim sprawnie poruszaÄ po caÅym kraju, nie martwiÄ c siÄ rozkÅadem jazdy czy brakiem miejsc w autobusach. A wszystko w cenie tylko ok. 10% wyższej niż bilet autobusowy (dla lokalsów i tych nielicznych turystów, którzy poznali sztukÄ targowania i nie dajÄ siÄ zrobiÄ w konia). Niezorientowani, spieszÄ cy siÄ i zdesperowani bulÄ wiÄcej. MarokaÅczycy, mimo caÅej swojej sympatycznoÅci i pozytywnego nastawienia do przyjezdnych, nie majÄ skrupuÅów, żeby przy każdej nadarzajÄ cej siÄ okazji zedrzeÄ ile siÄ da z naiwniaków. Z czegoÅ przecież trzeba żyÄâ¦
Read MoreW Marrakeszu zwiedziliÅmy tym razem wyÅÄ cznie plac przed dworcem kolejowym (dworzec okazaÅy, czysty, schludny, można nawet nazwaÄ go Åadnym). ZależaÅo nam na tym, żeby jak najszybciej przedostaÄ siÄ do Todry (jakieÅ czterysta kilometrów, trasa biegnie przez Atlas). ByÅo już późne popoÅudnie, wiec nie trÄ ciliÅmy czasu na sprawdzanie innych możliwoÅci (dworzec autobusowy jest doÅÄ daleko od kolejowego) tylko czym prÄdzej wytargowaliÅmy sobie przejazd Grande Taxi na miejsce. Za tysiÄ c dirhemów kierowca zgodziÅ siÄ nas zawieÅºÄ do samego kanionu (zwykle trasÄ pokonuje siÄ w trzech odcinkach: Marrakesz-Quarzazate, Quarzazate-Tinerhir, Tinerhir-Todra). Pewnie trochÄ przepÅaciliÅmy, ale zyskaliÅmy za to cenny czas.
Sama podróż byÅa emocjonujÄ ca: pogoda w górach okazaÅa siÄ kapryÅna: mróz i obfite opady Åniegu. Warunki atmosferyczne do pary z oblodzonymi serpentynami i Åysymi oponami naszego âMercaâ dostarczyÅy niezapomnianych wrażeÅ â nasz kierowca na przemian klÄ Å i siÄ modliÅ. WidaÄ byÅo, że nie ma doÅwiadczenia w jeździe w zimowych warunkach. Przelecz href=â http://www.morocco-holidays-guide.co.uk/high-atlas/tizi-n-tichka.htmlâ>Tizi-n-Tichka okazaÅa siÄ przejezdna⦠ale nie dla wszystkich pojazdów â tiry i co lżejsze osobówki z Åysymi oponami ÅlizgaÅy siÄ bezradnie na lodzie i Åniegu. Droga wÄ ska, wiec nie bardzo miaÅy jak zawróciÄ â kierowcy podsypywali żwir, kombinowali, ale obawiam siÄ, że wielu z nich musiaÅo zostaÄ na górze co najmniej do rana. Nasza taksówka tez nie bardzo sobie radziÅa, ale chÅopaki zakasali rÄkawy, wysiedli i pchnÄli nasz wehikuÅ. Auto jak ruszyÅo tak pojechaÅo. Kierowca nie bardzo mógÅ siÄ zatrzymaÄ, bo wtedy na pewno byÅmy ponownie nie ruszyli, wiec chÅopcy biegli za samochodem przez okoÅo kilometr, bez kurtek, na mrozie i Åniegu. Potem zÅapaliÅmy jeszcze gumÄ (na szczÄÅcie kierowca miÄ Å zapasowa oponÄ) zatrzymaliÅmy siÄ na herbatkÄ i do celu dotarliÅmy z kilkugodzinnym opóźnieniem, po póÅnocy.
Nie miÄliÅmy zaklepanej żadnej miejscówki na noc, wiec postanowiliÅmy zanocowaÄ w jednym z hoteli opisanych w Lonely Planet. Åatwo powiedzieÄ⦠WjechaliÅmy do kanionu a tam ciemno i żadnych hoteli nie widaÄ. DookoÅa skaÅy, przed nami tylko wÄ ska droga a obok niej strumieÅ. Na szczÄÅcie udaÅo nam siÄ zauważyÄ w mroku szyld (a wÅaÅciwie tabliczkÄ przymocowana do skaÅy) i okazaÅo siÄ, że hotel znajduje siÄ po drugiej stronie strumienia. Maja z Sibim przeprawili siÄ przez rzeczkÄ i bez problemu zaÅatwili nocleg. OkazaÅo siÄ, że trafiliÅmy na najlepszy (i najdroższy) hotel w okolicy. Gdy tylko obsÅuga zorientowaÅa siÄ, że przybyliÅmy zapalono wszystkie ÅwiatÅa ÅÄ cznie z neonami obwieszczajÄ cymi, że oto znajdujemy siÄ w hotelu Yasmina. Pokoje byÅy Åadne i czyste, w każdym Åazienka i w każdym zimno jak w psiarni. MarokaÅskie budynki nie sÄ przystosowane do zimowych warunków. Domy (i hotele) sÄ budowane tak, żeby latem chÅodziÅy a zima⦠tez chÅodziÅy. Yasmina w tej roli spisywaÅa siÄ idealnie â wciÅniÄta miedzy skaÅy w taki sposób, że sÅoÅce nigdy nie zagÅada do pokoi. Okna Åadniutkie, drewniane, ozdobne, ażurowe i baaardzo przewiewne. Pokoje, a jakże, wyposażone w farelki, które w nocy nie grzejÄ , bo gospodarze wyÅÄ czajÄ prÄ d. Nie to żebyÅmy byli mazgajami (w koÅcu spaÅo siÄ już tam i ówdzie, wÅÄ czajÄ c to lodowiec), no ale po Afryce spodziewaliÅmy siÄ wyższych temperaturâ¦
Droga noca do TodryZmiana kol�a
Dygresja: przejażdżka grande taxi to dla niejednego ekstremalne przeżycie â 6 (w porywach do 7) pasażerów + kierowca w zdezelowanym, kilkudziesiÄcioletnim mercedesie typu âbeczkaâ. Niektóre wehikuÅy sÄ zadziwiajÄ co âztuningowaneâ â maja domontowane mini-kanapy z przodu (na przednim siedzeniu obok kierowcy siedzÄ zwykle dwie osoby) lub sÄ wewnÄ trz fantazyjnie wyklejone plastikowÄ tapetÄ (czy też papierem do pakowania prezentów) â w moim rankingu zwyciÄżyÅ rzucik w lamparta. Taki sprzÄt, trzeszczy, stuka, skrzypi, dymi no i czasem potrzebuje âturbodoÅadowaniaâ w postaci pchajÄ cych pasażerów. Mimo to można siÄ nim sprawnie poruszaÄ po caÅym kraju, nie martwiÄ c siÄ rozkÅadem jazdy czy brakiem miejsc w autobusach. A wszystko w cenie tylko ok. 10% wyższej niż bilet autobusowy (dla lokalsów i tych nielicznych turystów, którzy poznali sztukÄ targowania i nie dajÄ siÄ zrobiÄ w konia). Niezorientowani, spieszÄ cy siÄ i zdesperowani bulÄ wiÄcej. MarokaÅczycy, mimo caÅej swojej sympatycznoÅci i pozytywnego nastawienia do przyjezdnych, nie majÄ skrupuÅów, żeby przy każdej nadarzajÄ cej siÄ okazji zedrzeÄ ile siÄ da z naiwniaków. Z czegoÅ przecież trzeba żyÄâ¦