20101125 Sipadan
Po wczorajszej „rozgrzewce” w okolicach Mabulu płyniemy wreszcie na wyczekiwany Sipadan! Maleńka wyspa jest czubkiem podwodnej góry – kilka palm i niebiańska plaża otoczone pierścieniem płycizny, która jakieś 50 m od brzegu po prostu się urywa – zaczyna się sześciuset metrowa, podwodna przepaść. Wspaniała, pionowa ściana – rafa koralowa. Wokół niej wre morskie życie – spotkać można żółwie – giganty (niektóre większe niż Kuba), rekiny (spodziewaliśmy się większych, ale i tak robiły wrażenie), setki barakud (my byliśmy szczęściarzami, bo trafiliśmy na tak zwane tornado – ogromną ławicę, która pływała dookoła nas, trochę się czuliśmy jak w pralce lub w oku cyklonu). A oprócz tego żyją tu setki gatunków najprzeróżniejszych, bajecznie kolorowych ryb, rybek i rybeczek oraz ślimaków.
Nasi instruktorzy bardzo nas chwalili – podobno świetnie sobie radzimy. Zwłaszcza, że w okolicach Sipadanu są silne prądy, niektóre ściany ogląda się dryfując, co nie jest takie łatwe, zwłaszcza dla takich żółtodziobów jak my. Ja oczywiście musiałam mieć „przeboje” – zaraz na początku rozwaliła mi się maska – po prostu się rozpadłą pod wodą. Na szczęście nie byliśmy jeszcze zbyt głęboko i łódź byłą w pobliżu. Udało się szybko maskę wymienić i nie straciłam jednego nurkowania. No i mam jeszcze problem z oddychaniem – zbyt szybko zużywam mój zapas powietrza. Pod koniec każdego zanurzenia musiałam „ratować” się tlenem Seana lub Kuby – inaczej cała grupa (6 osób) musiałaby kończyć pływanie razem że mną (za krótko!). Dziwne to, bo dziewczyny n ogół zużywają mniej powietrza niż faceci. Ja chyba jednak za bardzo się jeszcze nurkowaniem przejmuję
Read MoreNasi instruktorzy bardzo nas chwalili – podobno świetnie sobie radzimy. Zwłaszcza, że w okolicach Sipadanu są silne prądy, niektóre ściany ogląda się dryfując, co nie jest takie łatwe, zwłaszcza dla takich żółtodziobów jak my. Ja oczywiście musiałam mieć „przeboje” – zaraz na początku rozwaliła mi się maska – po prostu się rozpadłą pod wodą. Na szczęście nie byliśmy jeszcze zbyt głęboko i łódź byłą w pobliżu. Udało się szybko maskę wymienić i nie straciłam jednego nurkowania. No i mam jeszcze problem z oddychaniem – zbyt szybko zużywam mój zapas powietrza. Pod koniec każdego zanurzenia musiałam „ratować” się tlenem Seana lub Kuby – inaczej cała grupa (6 osób) musiałaby kończyć pływanie razem że mną (za krótko!). Dziwne to, bo dziewczyny n ogół zużywają mniej powietrza niż faceci. Ja chyba jednak za bardzo się jeszcze nurkowaniem przejmuję