20100508 Jaskinia Jeita i Byblos
Kolejny dzień, kolejne przygody. Przed południem wybraliśmy się do jednej z najwspanialszych jaskiń na świecie – Jeita. To ogromna (wysoka) jaskinia o dwóch komorach (górna i dolna) ze wspaniałymi formami naciekowymi. Naprawdę robi wrażenie, mimo, że odwiedzają ją setki turystów i jest straszliwie zatłoczona, co działa na nerwy. Przyjeżdżają nie tylko turyści z całego świata, ale bardzo dużo miejscowych, którzy tłoczą się, wpychają, przeskakują przez barierki. Do górnej komory dociera się kolejką linową. Dolna, natomiast,t wypełniona jest wodą (głębokość 6-7 m) i pływa się po niej łódką. Jaskinia bardzo, bardzo nam się podobała. Spędziliśmy w niej najbardziej upalną część dnia a potem przetransportowaliśmy się do Byblos – jednego z najstarszych na świecie ośrodków miejskich do tej pory zamieszkanych. Byblos było fenickim portem morskim. Później panoszyli się w nim Rzymianie , a jeszcze później – Krzyżowcy. Teraz to małe, rybackie miasteczko ze wspaniałymi ruinami, średniowiecznym miasteczkiem, starym targiem i całkiem ładnymi plażami. Trochę pozwiedzaliśmy, pospacerowaliśmy po plaży, a ja wykąpałam się nawet w morzu. Następnym punktem programu miała być wycieczka imponującą kolejką linową na wzgórza otaczające Bejrut, żeby zobaczyć panoramę okolicy i wspaniały zachód słońca. Niestety, dotarliśmy do kolejki 5 minut po tym, jak odjechał ostatni wagonik! Pocieszyliśmy się pyszną, grillowaną kanapką z rybą i zamierzaliśmy wrócić wcześniej do hotelu, żeby porządnie wypocząć przed czekającą nas następnego dnia podróżą do Jordanii. Jednak zupełnie przypadkowo poznaliśmy Laurenta – miejscowego, młodego chłopaka, który zaoferował się podwieźć nas kawałek, a skończyło się na wizycie w jego domu, małej imprezce zorganizowanej przez jego znajomych i nocnym piwku na tak zwanej marinie – nadmorskiej szosie, która nocami zamienia się w tętniące życie miejsce spotkań młodzieży. Do hotelu dotarliśmy późno w nocy. Tam okazało się, że znajomy Brazylijczyk zrobił rozeznanie na dworcu autobusowym i że następnego dnia bladym świtem musimy zbierać się do Damaszku, jeśli chcemy o sensownej porze dostać się do Ammanu. Mieliśmy niecałe 4 godziny snu. Jeszcze słowo o naszym hosteliku. To bardzo przyjazne miejsce odwiedzane przez licznych, plecakowych turystów z całego świata. Warunki bardzo skromne, ale i ceny niewygórowane. Hostel praktycznie codziennie jest całkowicie zablokowany. Nam jednak udało się zdobyć miejsce bez rezerwacji. Manager jest pomocny – jeśli nie ma wolnych miejsc na balkonie (najbardziej popularny nocleg wśród turystów) stara się znaleźć miejsce do spania na kanapie lub gdzie się da – nikogo nie odsyła z kwitkiem. Fajne w tej miejscówce jest to, że wieczorem można posiedzieć w świetlicy, napić się piwka i wymienić doświadczeniami z innymi podróżnikami. Te wspólne wieczory bardzo nam się podobały. Do dyspozycji mieliśmy tam kuchnię, kawka i herbatka serwowane były bez ograniczeń 🙂 Jedynym minusem był powolny internet – tak wolny, że praktycznie nic się nie dało zrobić. Dlatego też mamy takie zaległości w aktualizacji stronki.
Read More