20100726_Bishkek
Kolejna centralno-azjatycka stolica, nie różni się zbytnio od Duszanbe i Taszkientu. Nam jednak wydaje się najbardziej z nich wszystkich przyjazna. Miasto jest zielone, centrum zadbane. Mnóstwo tu centrów handlowych, sklepy w końcu dobrze zaopatrzone – nie ma problemu z uzupełnieniem uszczuplonych zapasów kosmetyków i jedzenia w góry. Pierwszy dzień spędzamy w drogim hotelu (dziękujemy mamuśce, która jest sponsorem tego pobytu).
To nasza pierwsza wizyta w naprawdę dobrym hotelu podczas całej podróży i naprawdę już jej potrzebowaliśmy po tygodniu ganiania po Pamirze a potem ponad 24-godzinnym maratonie przez Osz do Biszkeku. Moczymy się w wannie, odsypiamy i obżeramy pysznym i obfitym śniadaniem. Po tych luksusach przenosimy się do kolegi z couchsurfingu – też nie jest źle – mamy do dyspozycji całe mieszkanie, bo nasz gospodarz, Kemal, właśnie zmienia lokum i mieszka już w nowym apartamencie 🙂 W Biszkeku niewiele jest do zwiedzania – można powłóczyć się po ulicach, odwiedzić Bazar Osz i poszukać w mieście dziwacznych pomników. Na pierwszy rzut oka nie widać śladu kwietniowych zamieszek, ale jak się dobrze przypatrzeć można znaleźć spalony budynek (archiwa państwowe) ukryty w samym centrum miasta. Centrum handlowe, koło którego mieszkamy wydaje się całkiem nowe – nie wszystkie sklepy zostały jeszcze zagospodarowane. Kemal wyprowadza nas z błędu – centrum działa już od pięciu lat, ale w kwietniowych zamieszkach zostało doszczętnie zdemolowane i rozkradzione (łącznie z luksusowym hotelem, który mieści się na najwyższych piętrach). Centrum zostało szybko odremontowane, ale jeszcze nie wszystkie sklepy otwarto. W Biszkeku czeka nas jedno zadanie – musimy załatwić wizę Kazachską. Udaje się to bez problemu – trzy dni oczekiwania (i trzy wizyty w ambasadzie) i dostajemy przepustkę na miesiąc.
Read MoreTo nasza pierwsza wizyta w naprawdę dobrym hotelu podczas całej podróży i naprawdę już jej potrzebowaliśmy po tygodniu ganiania po Pamirze a potem ponad 24-godzinnym maratonie przez Osz do Biszkeku. Moczymy się w wannie, odsypiamy i obżeramy pysznym i obfitym śniadaniem. Po tych luksusach przenosimy się do kolegi z couchsurfingu – też nie jest źle – mamy do dyspozycji całe mieszkanie, bo nasz gospodarz, Kemal, właśnie zmienia lokum i mieszka już w nowym apartamencie 🙂 W Biszkeku niewiele jest do zwiedzania – można powłóczyć się po ulicach, odwiedzić Bazar Osz i poszukać w mieście dziwacznych pomników. Na pierwszy rzut oka nie widać śladu kwietniowych zamieszek, ale jak się dobrze przypatrzeć można znaleźć spalony budynek (archiwa państwowe) ukryty w samym centrum miasta. Centrum handlowe, koło którego mieszkamy wydaje się całkiem nowe – nie wszystkie sklepy zostały jeszcze zagospodarowane. Kemal wyprowadza nas z błędu – centrum działa już od pięciu lat, ale w kwietniowych zamieszkach zostało doszczętnie zdemolowane i rozkradzione (łącznie z luksusowym hotelem, który mieści się na najwyższych piętrach). Centrum zostało szybko odremontowane, ale jeszcze nie wszystkie sklepy otwarto. W Biszkeku czeka nas jedno zadanie – musimy załatwić wizę Kazachską. Udaje się to bez problemu – trzy dni oczekiwania (i trzy wizyty w ambasadzie) i dostajemy przepustkę na miesiąc.