20100804 Almaty
Podróże kształcą – my dowiedzieliśmy się, że 12 lat temu stolicę Kazachstanu przeniesiono do Astany, a przy okazji zmieniono nazwę miasta z Ałma-Ata na Almaty… Lepiej późno niż wcale. A wy wiedzieliście?
Almaty wygląda jak europejskie, kosmopolityczne miasto. Nowoczesne budynki, szklane biurowce, wypasione kafejki (z prawdziwą kawą z prawdziwym mlekiem, a nie, jak do tej pory – makkafetriwadnym) i supermarkety zaopatrzone w zachodnie towary. Trochę nam już tego brakowało.
Jesteśmy też pozytywnie zaskoczeni cenami – knajpy jak w Polsce a supermarkety tańsze – a tyle się naczytaliśmy o tym jakie to Almaty są drogie. Mieszkamy u przesympatycznej pary – Tani i Vołodii. Fajne mieszkanko w dobrej dzielnicy, miłe towarzystwo – czego chcieć więcej? Nasza misja w Kazachstanie – kupić przewodnik Lonely Planet po Chinach. Zwiedzamy miasto w poszukiwaniu księgarni. Okazuje się, że to mission impossible – nigdzie nie ma takowej książki. Dodatkowo dowiadujemy się, że ten przewodnik jest w Chinach zabroniony – władzom nie spodobały się jakieś informacje i od tej pory Lonely Planet jest niedostępne. Co więcej, celnicy konfiskują książkę na granicy, jeśli oczywiście znajdą. Ratuje nas wersja Pdf – drukujemy na razie rozdział o Urumchi – pierwszym chińskim mieście w naszym programie. Wieczorem do Vołodii przychodzą kumple że studiów – smażymy naleśniki, jemy suszone ryby i upijamy Kubę 😉 Rankiem jeszcze ja psuję kran (urywam jakiś plastikowy pstryczek, w wyniku czego nie da się zakręcić wody i leje się cały czas dzikim strumieniem). Gospodarze są jednak wyluzowani – do uszkodzeń podchodzą że stoickim spokojem i nawet w drodze na bazar, żeby dokupić zepsuty pstryczek odwożą nas na dworzec autobusowy. Jedziemy zobaczyć kanion Szaryń.
Read MoreAlmaty wygląda jak europejskie, kosmopolityczne miasto. Nowoczesne budynki, szklane biurowce, wypasione kafejki (z prawdziwą kawą z prawdziwym mlekiem, a nie, jak do tej pory – makkafetriwadnym) i supermarkety zaopatrzone w zachodnie towary. Trochę nam już tego brakowało.
Jesteśmy też pozytywnie zaskoczeni cenami – knajpy jak w Polsce a supermarkety tańsze – a tyle się naczytaliśmy o tym jakie to Almaty są drogie. Mieszkamy u przesympatycznej pary – Tani i Vołodii. Fajne mieszkanko w dobrej dzielnicy, miłe towarzystwo – czego chcieć więcej? Nasza misja w Kazachstanie – kupić przewodnik Lonely Planet po Chinach. Zwiedzamy miasto w poszukiwaniu księgarni. Okazuje się, że to mission impossible – nigdzie nie ma takowej książki. Dodatkowo dowiadujemy się, że ten przewodnik jest w Chinach zabroniony – władzom nie spodobały się jakieś informacje i od tej pory Lonely Planet jest niedostępne. Co więcej, celnicy konfiskują książkę na granicy, jeśli oczywiście znajdą. Ratuje nas wersja Pdf – drukujemy na razie rozdział o Urumchi – pierwszym chińskim mieście w naszym programie. Wieczorem do Vołodii przychodzą kumple że studiów – smażymy naleśniki, jemy suszone ryby i upijamy Kubę 😉 Rankiem jeszcze ja psuję kran (urywam jakiś plastikowy pstryczek, w wyniku czego nie da się zakręcić wody i leje się cały czas dzikim strumieniem). Gospodarze są jednak wyluzowani – do uszkodzeń podchodzą że stoickim spokojem i nawet w drodze na bazar, żeby dokupić zepsuty pstryczek odwożą nas na dworzec autobusowy. Jedziemy zobaczyć kanion Szaryń.