20110623 Road trip – Dzień V – Islandia w pigułce
Okolice jeziora Myvatn zwane są Islandią w pigułce, tyle tu ciekawych miejsc i przedziwnych zjawisk natury. Znajduje się tutaj uskok tektoniczny dzielący płyty kontynentalne, dlatego jest to region bardzo aktywny sejsmicznie. Co widać, słychać i czuć. Dookoła nas są pola termalne – ciepła ziemia, a z dziur co kilkaset metrów wydobywają się kłęby pary wodnej. Wygląda to tak, jakbyśmy byli w wylęgarni lokomotyw parowych 🙂 W powietrzu unosi się duszący smrodek zgniłego jaja. Tu i ówdzie wyziewy siarki są bardziej intensywne i uciążliwe – oczy łzawią, nie ma czym oddychać. Kuba jakoś daje radę, ale my z Kasią trochę się dusimy i jak możemy zakrywamy wszelkie otwory twarzowe.
Cały obszar mieści się na kilku kilometrach kwadratowych, ale jeden dzień to zdecydowanie za mało, żeby porządnie wyeksplorować wszystkie atrakcje. Mimo, to i tak jesteśmy zadowoleni z naszego wyniku. Najpierw wspinamy się na siarkową górę – trzeba uważać na kolorowe placki ziemi dookoła szlaku. W tych miejscach ziemia jest gorąca i można sobie stopić podeszwy. Z pagóra roztacza się wspaniały widok na “dymiące parowozy” i bulgoczące błotka. U podnóża góry podziwiać można dymiące kopczyki ziemi i bulgoczące oczka z błotem o temperaturze kilkuset stopni – zawsze chcieliśmy takie zobaczyć.
Kolejny punkt programu to kilkugodzinny trekking przez wulkaniczne bezdroża. Mijamy pola lawy (łee tam – już na nas nie robią wrażenia, widzieliśmy takich na pęczki) i jaskinie pod nimi utworzone (to już ciekawsze, zachwyca nas zwłaszcza jedna, wypełniona wodą). Na koniec trekkingu prawdziwa bomba – krater Hverfjall. Olbrzymi pierścień czarnego żwiru o średnicy kilometra. Naprawdę robi wrażenie. I wcale niełatwo tam się wdrapać. Na górze straszliwy wiatr, ale i tak okrążamy cały krater. W końcu niecodziennie można wdrapywać się na Górę Przeznaczenia w Mordorze. To właśnie wulkan Hverfjall jest odpowiedzialny za wygląd okolicy. W wyniku jego wybuchu powstała większość z formacji, które podziwiamy, również jezioro Myvatn – płytkie, bo głębokie tylko na 4 metry 🙂 upstrzone niezliczonymi wysepkami lawy.
Na brzegu jeziora znajdują się pseudokratery – formacje, które wyglądają jak kratery, ale nimi nie są 🙂 Powstały w wyniku kontaktu płynącej lawy z wodami podziemnymi. Temperatura sprawiała, że woda zamieniała się w parę wodną i dosłownie wybuchała tworząc malownicze pagóry z wgłębieniami w środku. Fajnie to wygląda 🙂
Po dniu pełnym atrakcji jedziemy na nocleg do Akureyri, drugiego co do wielkości miasta Islandii. Akureyri jest pięknie położone i podobno urocze. My jednak mamy pecha i nie udaje nam się go zwiedzić. Akurat w tym terminie odbywa się tu jakaś konferencja i wszelkie miejsca noclegowe są zajęte. Trzeba szukać hotelu gdzieś dalej. Lądujemy w małym pensjonacie na obrzeżach miasta i że zwiedzania wychodzi klops. Trudno, i tak tu jeszcze kiedyś wrócimy, najlepiej zimą
Read MoreCały obszar mieści się na kilku kilometrach kwadratowych, ale jeden dzień to zdecydowanie za mało, żeby porządnie wyeksplorować wszystkie atrakcje. Mimo, to i tak jesteśmy zadowoleni z naszego wyniku. Najpierw wspinamy się na siarkową górę – trzeba uważać na kolorowe placki ziemi dookoła szlaku. W tych miejscach ziemia jest gorąca i można sobie stopić podeszwy. Z pagóra roztacza się wspaniały widok na “dymiące parowozy” i bulgoczące błotka. U podnóża góry podziwiać można dymiące kopczyki ziemi i bulgoczące oczka z błotem o temperaturze kilkuset stopni – zawsze chcieliśmy takie zobaczyć.
Kolejny punkt programu to kilkugodzinny trekking przez wulkaniczne bezdroża. Mijamy pola lawy (łee tam – już na nas nie robią wrażenia, widzieliśmy takich na pęczki) i jaskinie pod nimi utworzone (to już ciekawsze, zachwyca nas zwłaszcza jedna, wypełniona wodą). Na koniec trekkingu prawdziwa bomba – krater Hverfjall. Olbrzymi pierścień czarnego żwiru o średnicy kilometra. Naprawdę robi wrażenie. I wcale niełatwo tam się wdrapać. Na górze straszliwy wiatr, ale i tak okrążamy cały krater. W końcu niecodziennie można wdrapywać się na Górę Przeznaczenia w Mordorze. To właśnie wulkan Hverfjall jest odpowiedzialny za wygląd okolicy. W wyniku jego wybuchu powstała większość z formacji, które podziwiamy, również jezioro Myvatn – płytkie, bo głębokie tylko na 4 metry 🙂 upstrzone niezliczonymi wysepkami lawy.
Na brzegu jeziora znajdują się pseudokratery – formacje, które wyglądają jak kratery, ale nimi nie są 🙂 Powstały w wyniku kontaktu płynącej lawy z wodami podziemnymi. Temperatura sprawiała, że woda zamieniała się w parę wodną i dosłownie wybuchała tworząc malownicze pagóry z wgłębieniami w środku. Fajnie to wygląda 🙂
Po dniu pełnym atrakcji jedziemy na nocleg do Akureyri, drugiego co do wielkości miasta Islandii. Akureyri jest pięknie położone i podobno urocze. My jednak mamy pecha i nie udaje nam się go zwiedzić. Akurat w tym terminie odbywa się tu jakaś konferencja i wszelkie miejsca noclegowe są zajęte. Trzeba szukać hotelu gdzieś dalej. Lądujemy w małym pensjonacie na obrzeżach miasta i że zwiedzania wychodzi klops. Trudno, i tak tu jeszcze kiedyś wrócimy, najlepiej zimą