20100914 Xingping
Xingping to wioska oddalona o 25 km od Yangshuo w górę rzeki Li. Pomiędzy nią a kolejną wioską – Yangping odcinek rzeki Li jest najpiękniejszy. Postanowiliśmy więc odwiedzić to miejsce. Nasz plan był następujący: wcześnie rano wypożyczamy rowery, jedziemy do Xingping, stamtąd robimy 20-kilometrowy trekking to Yangping, potem wracamy tratwą do Xingping a stamtąd rowerem do Yangshuo. Ambitnie! Towarzyszyły nam Leah i Anna. Na dzień dobry mieliśmy pecha – dziewczyny zaspały, a potem zgubiliśmy drogę, lub lepiej – droga, którą chcieliśmy jechać (boczna, bardziej malownicza) była w remoncie, całkowicie nieprzejezdna. Kluczyliśmy dość długo, zanim wreszcie się poddaliśmy i postanowiliśmy jechać szosą – mniej uroczą i zatłoczoną samochodami.
Tym sposobem na samym początku mieliśmy 2 godziny opóźnienia. Potem było już tylko lepiej – fantastyczne widoki, miłe towarzystwo. Już po zostawieniu rowerów w Xingping wprawiliśmy w osłupienie pana „promowego”. Zażądał za przeprawę przez rzekę kosmicznej kwoty i wcale nie chciał się targować. Niewiele myśląc wskoczyliśmy więc do wody (czystej i ciepłej) i przepłynęliśmy rzekę wpław. Szlak wiódł wzdłuż brzegu rzeki, wśród wiosek, pól i sadów z drzewami pomelo. Próbowaliśmy zjeść jeden z owoców, ale okazał się niedojrzały – pech. Koniec końców, nie dotarliśmy do Yangping – zrobiło się późno a nie chcieliśmy wracać po zmroku. Na szczęście przedsiębiorczy „bamboo, bamboo!” przewoźnicy zabierali pasażerów praktycznie z każdego miejsca na trasie – mogliśmy więc, zgodnie z planem, podziwiać malowniczy krajobraz Li z bambusowej tratwy (no dobra – z plastikowej, „bambusowej” tratwy – niestety, cywilizacja dotarła i tu).
Read MoreTym sposobem na samym początku mieliśmy 2 godziny opóźnienia. Potem było już tylko lepiej – fantastyczne widoki, miłe towarzystwo. Już po zostawieniu rowerów w Xingping wprawiliśmy w osłupienie pana „promowego”. Zażądał za przeprawę przez rzekę kosmicznej kwoty i wcale nie chciał się targować. Niewiele myśląc wskoczyliśmy więc do wody (czystej i ciepłej) i przepłynęliśmy rzekę wpław. Szlak wiódł wzdłuż brzegu rzeki, wśród wiosek, pól i sadów z drzewami pomelo. Próbowaliśmy zjeść jeden z owoców, ale okazał się niedojrzały – pech. Koniec końców, nie dotarliśmy do Yangping – zrobiło się późno a nie chcieliśmy wracać po zmroku. Na szczęście przedsiębiorczy „bamboo, bamboo!” przewoźnicy zabierali pasażerów praktycznie z każdego miejsca na trasie – mogliśmy więc, zgodnie z planem, podziwiać malowniczy krajobraz Li z bambusowej tratwy (no dobra – z plastikowej, „bambusowej” tratwy – niestety, cywilizacja dotarła i tu).