20110408 Uyuni - Jedziemy na wycieczkę
Salar deUyuni, czyli przepiękna (podobno) pustynia solna to jedno z miejsc, które koniecznie chcieliśmy zobaczyć podczas tej podróży. Odkąd zobaczyliśmy zdjęcia marzyliśmy, żeby się tam znaleźć. Najlepiej pustynię zwiedzać wynajętym jeepem. Na własną rękę jest ciężko – nie ma żadnego transportu publicznego, odległości są spore, no i jeździ się w większości nie po drogach, ale bezpośrednio po pustynnym piachu i soli.
Idziemy na całość i fundujemy sobie nie tylko samą pustynię, ale też i okoliczne piękne miejsca – wycieczka ma trwać aż 3 dni! Na forum Couchsurfingowym poznajemy sympatycznego krajana – Mikołaja. Decydujemy się wspólnie na jedną z agencji, która działa długo na rynku i ma świetną reputację. To ważne, bo w maleńkim Uyuni działa że sto agencji – nie wszystkie są legalne i wiele z nich naraża turystów na niebezpieczeństwa (słyszeliśmy mrożące krew w żyłach historie, no i nie dalej jak trzy dni przed naszą wycieczką na tej samej trasie zginęły trzy osoby). Nasza agencja nie jest może najtańsza, ale budzi zaufanie. Nie bez znaczenia jest też fakt, że przewodnik zgadza się zmodyfikować trasę – mamy ją robić w przeciwnym kierunku niż wszyscy. W ten sposób unikniemy tłumów, a na naszej wymarzonej Salar de Uyuni będziemy mogli spędzić nie kilka godzin, ale cały dzień, od wschodu do zachodu słońca.
W naszym jeepie, oprócz trzech muszkieterów z Polski (to znaczy mnie, Kuby i Mikołaja) są jeszcze dwie przesympatyczne Dunki (Mai i Laura) oraz szalona Holenderka, Dionne. Towarzyszą nam przewodnik, Carlos i kierowca, Edgar. W naszej karawanie jest jeszcze jeden jeep, ale tamta grupa okazuje się być drętwa 🙂 My za to stanowimy zgraną ekipę i świetnie się bawimy podczas długich godzin jazdy po wertepach. Bo pierwszy dzień to głównie jazda jeepem do miejsca pierwszego noclegu przy wspaniałej Laguna Colorada. Tego dnia zatrzymujemy się tylko raz – na obiad w maleńkiej wiosce, której nazwy nawet nie znamy. Za to zdjęcia z niej są urocze – obejrzyjcie.
Read MoreIdziemy na całość i fundujemy sobie nie tylko samą pustynię, ale też i okoliczne piękne miejsca – wycieczka ma trwać aż 3 dni! Na forum Couchsurfingowym poznajemy sympatycznego krajana – Mikołaja. Decydujemy się wspólnie na jedną z agencji, która działa długo na rynku i ma świetną reputację. To ważne, bo w maleńkim Uyuni działa że sto agencji – nie wszystkie są legalne i wiele z nich naraża turystów na niebezpieczeństwa (słyszeliśmy mrożące krew w żyłach historie, no i nie dalej jak trzy dni przed naszą wycieczką na tej samej trasie zginęły trzy osoby). Nasza agencja nie jest może najtańsza, ale budzi zaufanie. Nie bez znaczenia jest też fakt, że przewodnik zgadza się zmodyfikować trasę – mamy ją robić w przeciwnym kierunku niż wszyscy. W ten sposób unikniemy tłumów, a na naszej wymarzonej Salar de Uyuni będziemy mogli spędzić nie kilka godzin, ale cały dzień, od wschodu do zachodu słońca.
W naszym jeepie, oprócz trzech muszkieterów z Polski (to znaczy mnie, Kuby i Mikołaja) są jeszcze dwie przesympatyczne Dunki (Mai i Laura) oraz szalona Holenderka, Dionne. Towarzyszą nam przewodnik, Carlos i kierowca, Edgar. W naszej karawanie jest jeszcze jeden jeep, ale tamta grupa okazuje się być drętwa 🙂 My za to stanowimy zgraną ekipę i świetnie się bawimy podczas długich godzin jazdy po wertepach. Bo pierwszy dzień to głównie jazda jeepem do miejsca pierwszego noclegu przy wspaniałej Laguna Colorada. Tego dnia zatrzymujemy się tylko raz – na obiad w maleńkiej wiosce, której nazwy nawet nie znamy. Za to zdjęcia z niej są urocze – obejrzyjcie.