20110102 Cairns
Nareszcie w Australii! Słońce, plaża, ocean, dżungla tropikalna i rafa koralowa. U nas bida (ceny australijskie nas mocno zaskoczyły, poza tym musi nam starczyć kasy do końca wyjazdu), więc nie jedziemy na nurkowanie. Jadą za to Maciek z Anią (na dwa dni i nocowanie na łódce). Jeszcze tego samego dnia zaczynamy żałować naszego skąpstwa – nie wiadomo kiedy następnym razem tu zawitamy. Chyba do końca tego nie przemyśleliśmy. Nic to, w tym czasie relaksujemy się w miasteczku i kombinujemy jak tu by mniej zapłacić za hostel 🙂 W końcu udaje nam się znaleźć hosta z couchsurfingu, nawet dla całej czwórki. Szkoda, że tylko na ostatnią noc, bo nasza „kanapa” jest świetna.
Gospodarze, to trzech młodych, sympatycznych chłopaków. Mieszkają w piętrowym domku, oni na górze, my mamy dla siebie cały parter. Luksus. W ogóle Australii odpoczywamy, bo w porównaniu z Azją czujemy się tu jak w domu. Z każdym można się dogadać, mają tu zachodnie jedzenie – serek, pieczywo, wędlina. No ale skończyło się łażenie po knajpach – w Azji po prostu nie opłaca się samemu gotować, w Australii – jak najbardziej.
Cairns jest bardzo turystyczne, ale mimo to ciche, czyste, kameralne i przyjemne. Odwiedzamy przepiękny ogród botaniczny, robimy mały trek na pobliskie wzgórze. To miejsce jest zamieszkane przez kazuary, ale żadnego nie udaje nam się zobaczyć. Po czterech dniach laby wracają „Maćki” i wypożyczają vana. Ruszamy w drogę!
Read MoreGospodarze, to trzech młodych, sympatycznych chłopaków. Mieszkają w piętrowym domku, oni na górze, my mamy dla siebie cały parter. Luksus. W ogóle Australii odpoczywamy, bo w porównaniu z Azją czujemy się tu jak w domu. Z każdym można się dogadać, mają tu zachodnie jedzenie – serek, pieczywo, wędlina. No ale skończyło się łażenie po knajpach – w Azji po prostu nie opłaca się samemu gotować, w Australii – jak najbardziej.
Cairns jest bardzo turystyczne, ale mimo to ciche, czyste, kameralne i przyjemne. Odwiedzamy przepiękny ogród botaniczny, robimy mały trek na pobliskie wzgórze. To miejsce jest zamieszkane przez kazuary, ale żadnego nie udaje nam się zobaczyć. Po czterech dniach laby wracają „Maćki” i wypożyczają vana. Ruszamy w drogę!